-Mam nadzieję, ze przyjdziesz
-Jasne, tylko muszę kupić sukienkę
-Masz jeszcze na to dwa tygodnie
-Wyrobię się- zaśmiałam się i podziękowałam za zaproszenie
Za dwa tygodnie, ma się w końcu odbyć ślub Louisa i Eleanor. To będzie cudowne. Tylko muszę kupić sukienkę. Z Harrym mam sporadyczny kontakt. Przed mediami pokazujemy idealna parę, nawet ostatnio nasze zdjęcie wylądowało na okładce jakiegoś czasopisma, mówiące jak świetnie się dogadujemy, dopełniamy, itd. Na zdjęciach jak najbardziej, w rzeczywistości już nie do końca. Oddalamy się od siebie co jest straszne. Dotychczas nie zdawałam sobie sprawy, że uzależniłam się od niego w takim stopniu. Jest częścią mojego życia, a teraz się oddala, a ja nie mogę nic zrobić. Kompletnie nic. Nie potrafię.
Zadzwonił mój telefon. To był Harry, i znowu ta cicha nadzieja, że wszystko będzie dobrze i znów kolejne rozczarowanie.
-Mogę do ciebie przyjść?
-Jasne
-Będę za chwilę
Przyszedł. Wyglądał idealnie jak zawsze. Jednak znów mnie ani nie pocałował ani nie przytulił. Po prostu powiedział 'cześć' i wszedł.Usiadł na kanapie. spytałam się czy chce coś do picia. Powiedział, że nie. Przyszedł tylko porozmawiać. Usiadłam na przeciwko niego, czekając aż zacznie.
-Za tydzień jest ślub i wesele Louisa..- zaczął- idziesz?
-Oczywiście
-A masz już sukienkę?
-Nie..
-Wydaje mi się, ze musimy kupić ja razem, a przynajmniej pochodzić razem po sklepach...
Popatrzyłam na niego z żalem, ale on nie zwrócił na to uwagi tylko kontynuował:
-Będziemy musieli pokazać, że jesteśmy idealną parą, że nic się nie dzieje, że jesteśmy szczęśliwi...
Nie chciałam tego słuchać, ale nie ruszałam się z miejsca. On dalej na mnie nie patrzył.
-Kupimy tą sukienkę i co tam jeszcze chcesz, garnitur i będziemy udawać, że świetnie się czujemy w swoim towarzystwie...
Nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałam.
-Wyjdź
-Co?
-Idź stąd i zostaw mnie samą
-Ale...
Otworzyłam mu drzwi i kazałam wyjść. Zrobił to co chciałam. I dobrze. To bolało. Te wszystkie słowa. Kochałam go, a on mnie chyba nie. ,,Kocham cię"- słowa Harrego sprzed kilku dni. Do cna puste.
Ale miał chyba racje. Nie mamy wyboru, żadnego wyjścia. Na razie póki się nie ułoży musimy udawać.
Po czterech godzinach napisałam do niego, nie chciałam, ale musiałam ze względu na nasz związek, na ich zespół, na jego reputację. Umówiliśmy się, ze przyjedzie po mnie o 15. Sama nie wierzę w to, co robię...
Kocham twój blog, kocham twoje opowiadania. Jesteś kochana, że to jeszcze kontynuujesz. Ja na razie zaczynam ;) www.words-about-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietne..dodaj jak najszybciej następną część, bo już nie mogę się doczekać. ^^
OdpowiedzUsuńAle super już się nie mogę doczekać ;D ciekawe co będzie dalej....
OdpowiedzUsuńpo jaka cholere zjawila sie ta cala lafirynda :((((
OdpowiedzUsuń