czwartek, 19 kwietnia 2012

Opowiadanie cz 55

21 styczeń
Minęły już dwa miesiące od kiedy znowu jestem z Harrym. Dla mnie to i tak wygląda bardziej jak przyjaźń niż jak związek, bo nie widzimy się w ogóle. Ostatnio chłopacy wrócili z trasy. Często do mnie dzwonią na Skype, ale to nie to samo. Brakuje mi ich. Związek z Harrym jest coraz bardziej na odległość. Często jest różnica tylko taka Polska-Anglia a coraz częściej USA-Polska. Dzielą nas półkole. Normalnie ze sobą rozmawiamy, ale mam wrażenie, że kiedy będziemy razem, nie będziemy potrafi się sobą cieszyć, bo nauczyliśmy się żyć osobno.
Skończyłam indywidualne nauczanie i wróciłam w końcu na normalne zajęcia do szkoły. Często spotykam się ze znajomymi, ale to nie to sam co z chłopakami z zespołu. Ostatnio znalazłam przez przypadek w szufladzie podczas sprzątania akt własności jakiegoś mieszkania w Londynie. Były na nim podpisy moich rodziców adopcyjnych i biologicznych. Nie wiedziałam co to jest, ale też wolałam nie pytać. Czasami lepiej nie wiedzieć. Tak jest prościej, mniej problemów.
Wieczorem zadzwonił do mnie Harry. Rozmowa trwała jak zwykle około pół godziny. Nagrywają nową płytę, co za tym idzie: będziemy ze sobą rozmawiać jeszcze rzadziej niż było dotychczas, bo będą mieć zapełniony grafik, a jak będą mieć już chwilę wolnego, to będą zbyt zmęczeni. No trudno.
Kiedy się rozłączyłam, nie minęło dziesięć minut, a telefon znów zaczął dzwonić. Była to ciocia (biologiczna mama). Zdziwił mnie fakt, że dzwoni tak późno. Miałam źle przeczucia, ale nic tez nie wskazywało, że ma dla mnie jakieś złe wieści. W jej głosie można było wyczuć jakąś nadzwyczajną troskę, co dało mi do myślenia. Pytała wielokrotnie czy u mnie wszystko w porządku i że ma nadzieję, a nawet przeczucie, że za niedługo się spotkamy. Czy czegoś nie wiem? A może ma to jakiś związek z tym aktem własności, z którego wynikało, że moi rodzice kupili mieszkanie w Londynie. Najlepiej byłoby spytać wprost, ale wyjdzie, ze przeszukiwałam szafki czy coś.
Moja mama jest w siódmym miesiącu ciąży, ale lekarze mówią, że urodzi wcześniej ze względu na wcześniejszy stres związany z moi zniknięciem. Czuję się po części winna, ale wiem, ze to nie moja wina, chodź mogłam bardziej uważać. Wczoraj wieczorem słyszałam jak rodzice o mnie rozmawiali. To było straszne. Okazało się(mimo że z tatą nie mam żadnych problemów, rozmawiamy normalnie i w ogóle) że tata wini mnie za wszystko. Jest na mnie zły. Mama mnie broniła, chodź w większości kwestii się z nim zgadzała. Czy to moja wina, ze jakiś dupek mnie wtedy porwał? Nawet nie wiadomo do dzisiaj kto to był.
___________________
Tym razem taki bardziej teoretyczny rozdział że tak powiem ;D
Ale mam pomysł na następne uff cieszę się bo ostatnio miałam totalny brak weny ;D
;*

1 komentarz: